czwartek, 1 maja 2014

10 zabaw dla dzieci w wieku 6-9 miesięcy




Zacznę przede wszystkim od pochwalenia się. Sara już potrafi

 - Powiedzieć cztery i pół słowa:

                       Mama, tata, dziadzia, kotek (nie otek ale wyraźnie kotek), mle (w sensie mleka)

- Staje i chodzi (bokiem) wzdłuż kanapy. Czasem się puszcza.

- Umie upadać, od kiedy nie dostaje cyca na pocieszenie, nauczyła się niemal natychmiast sztuki lądowania miękkimi czterema literami.

- Dzisiaj przyszła i ustami „pierdziała” mamie w brzuch (nie ważne jak brzmi ale to nie to nie ta strona, chociaż dźwięk podobny), domagając się by i jej popierdzieć w brzuszek

- Potrafi obsługiwać łyżeczkę (może nie cały posiłek i szkody czasem są ogromne ale parę łyżek zje sama) – je prawą i lewą ręką (mąż karmi ją lewą a ja prawą ręką więc być może dla tego)

- Cały czas jest brana za chłopca!

-  Przychodzi się przytulać :D

- Pomaga mamie sortować(mieszać) rzeczy do prania

- Ma ataki żalu że musi kończyć kąpiel (i nieważne że wygląda jak suszona śliwka)



Poniżej znajdziecie też kilka pomysłów na zabawę z dzieckiem w wieku 6-9 miesięcy z książki 365 zabaw dla ciebie i Twojego dziecka, szykujemy się do Projektu „Tak sobie poznaje” który rozpocznie się pierwszego czerwca. (podaje też numery zabaw z książki)


1.     185. Burza w szklance wody


potrzebujemy

szklanka (dla bezpieczeństwa polecam coś plastikowego)

słomka do picia


Moja alternatywa to miska z ciepłą wodą + płyn do naczyń (lub kąpieli dziecka) lub wanienka w czasie kąpieli. Przy okazji ćwiczymy swoje płuca :D



2.     191. Magiczna sztuczka


U nas jest to hit roku.


potrzebujemy

papierową rurkę po ręcznikach jednorazowych (po papierze może być za mała)

 szmatkę wielkości chusteczki.


 Wkładamy i wyciągamy przy dziecku. (po pokazaniu znów wciskamy chusteczkę do środka rurki i dajemy dziecku) u mnie 15  minut zajęcia dla dziecka :D



3.     210.  Tunel 


Przy okazji zakupu piaskownicy mama kupiła Myszorowi namiot (składa się z dwóch oddzielnych namiotów i tunelu.  Namioty upodobał sobie kot (chyba myślał że Myszor go tam nie wytropi)  ale tunel został polubiony przez Mysz, nie koniecznie musi leżeć poziomo (pion też jest fajny). Koszt z wysyłką 50 zł (chociaż nasze namioty są pofarbowane ale myślę że jak wypiorę to zejdzie)



4.     218. Zraszacz

potrzebujemy


Zraszacz do kwiatów

Ciepła woda

Pieluch lub ręcznik


Zraszamy brzuszek, wodna alternatywa łaskotek :D lub sposób na urozmaicenie kąpieli.


5.     221. Mała flota


Można wsadzić do wanienki pływające przedmioty. Nie koniecznie muszą być to zabawki, u nas furorę zrobiła butelka po szamponie dla dzieci (odkręcona chwilę popływa, czasem jednak tonie).  Oprócz tego mamy piłeczki które jej wysokość w kąpieli raczy wyrzucać lub próbuje zatopić (niezatapialne) piłeczki.


6.     238 Dziękuje


W książce Wojciecha Eichelbergera -Ciałko bardzo mi się podobał szacunek jaki można mieć do dziecka zwłaszcza podczas posiłków. O mówieniu dziękuje, proszę i smacznego.  W Radosnym Dziecku, (The Michael Olaf Company) też występuje podobna teoria, chociaż tam bardziej chodzi o zgodę dziecka na niektóre czynności jak podnoszenie czy odkładanie. A przecież prośba nie obejdzie się bez proszę i dziękuj. 


Kolejna zabawa polega na mówieniu dziękuje i jest pierwszym przejawię świadomości społecznej naszego dziecka. Nasza pociecha w momencie gdy poda nam zabawkę usłyszy dziękuje. W końcu zacznie nam podawać przedmioty tylko dla tego słowa :D

Sara na razie nie chce się dzielić :D


7.     246 Makaron


Zostało ci makaron do spaghetti z obiadu. Na tacę i do zabawy. Hasło nie baw się jedzeniem odeszło już u nas do lamusa.

U nas króluje zabawa jest z galaretką. To świetne ćwiczenie na chwytanie.

Uwaga! Według mnie dziecko powinno mieć wprowadzony gluten zanim zaczniecie się bawić makaronem, Sara wszystko wpycha do buzi.



8.     252 ciekawe odgłosy


Potrzebujemy



blachę do pieczenia lub taca

różne przedmioty z różnych substancji (metalu, drewna, plastiku itp.)


U nas hitem jest „taka miotełka ”która ksiądz świeci w czasie Kolędy. (nie wiem jak to się nazywa). Jakimś zbiegiem okoliczności mama kupiła i dostała od babci. Mając dwie, ten nadmiar otrzymała Mycha. Wali w swoje garnki, ale nie jest to jakoś mocno uciążliwe dla wszystkich (póki co nikt się nie skarży).


9.     Skarb w  skarpecie.


Potrzebujemy

 Skarpeta najlepiej męska (później może grubsze podkolanówki dla utrudnienie zadania)

Jakiś mały przedmiot



Wkładamy przedmiot do skarpetki i dajemy dziecku. Celem jest  wyjecie przedmiotu przez dziecko.  Uczymy że jeden przedmiot wsadzony w drugi nie znika, ciągle istnieje.

Sara jeszcze nie opanowała sztuki wyjmowania przedmiotu ze skarpety lubi patrzeć jak mama to robi. Ale sama wpakowuje sobie skarpetę i przedmiot do ust. Ale pomysł fajny.

Alternatywa dla starszego dziecka jest taka że ma odgadnąć przed wyjęciem co  jest w skarpecie kożystajac ze zmysłu powonienia, dotyku i ograniczonego wzroku :D. (warto by skarpetki jednak były czyste i pachnące)


10.  260. Tor przeszkód

Zadanie dla raczkującego dziecka. Wspomaga fizyczny rozwój jak i umiejętności rozwiązywania problemów. Kładziemy małe poduszki, zwinięte ręczniki tak by tworzyły mini tor przeszkód na naszym dywanie.  Przy trudniejszych przeszkodach oczywiście dziecku pomagamy :D

Sara sama urządza sobie tor przeszkód na gigantycznej parówie z Ikei. Oprócz tego mama ma rogala do spania z czasów  cięży który długo był nie do zdobycia przez Myszora. Od niedawna tak już niestety nie jest. Ja mogę napisać że najlepszym torem przeszkód jest leżący na podłodze tata :D póki nie ucieknie

Zdjęcia pojawią się wkrótce.



sobota, 19 kwietnia 2014

życzenia

W te piękne Wielkanocne Święta,
gdy Pan Zmartwychwstanie,
życzymy smacznych jajek na śniadanie,
żółtego kurczaczka, białego zająca
i aby te Święta trwały bez końca.

 A u nas królują takie ładne jajeczka :D



niedziela, 13 kwietnia 2014

Koszyk pełen… Skarpet




Dawno, dawno temu, mama prała skarpetki. A że rzadko używała odkamieniacz to zaległy się jej w pralce rekiny. A jak wszyscy wiemy, rekiny bardzo lubią skarpetki. A mama mając nadzieje że w końcu znajdzie drugą zaginioną sztukę  zbierała te nieszczęsne skarpetki do pudełka. Zbierała tak długo aż okazało się że zaginione brakujące  sztuki się nie odnajdą (pralkowe rekiny są naprawdę żarłoczne).





Jednak mała mysz będąca córeczką mamy miała pomysł na zagospodarowanie pojedynczych skarpet. 
 

Chyba wiecie o czym będę pisać. Moja przygoda z Montessori zaczęła się właśnie od koszyków. Mając znudzone 5 miesięczne dziecko zaczęłam szukać w sieci „tanich a właściwie darmowych domowych” sposobów na jej  zabawienie. Sara właśnie zaczęła raczkować i wszędzie jej było pełno. Zabawki jakie miała po mimo ich ciągłej wymiany zaczęły ją nudzić. A kupując codziennie nową bym zbankrutowała. Tak trafiłam na Treasure Basket/box czyli polskie koszyki ze skarbami. Pierwszy jak zrobiłam był zrobiony z kuchennych akcesoriów.

Tak zaczęła się nasza przygoda z Montessori.

 O samej Marii Montessori i jej metodzie będę pisać w przyszłości. Również z czasem do poniższej notki zostaną załączone zdjęcia naszych koszyków (niestety rekiny pralkowe działają też w aparatach i przypadkiem zjadły już zrobione zdjęcia).

Tematyka koszyków może być dowolna:

- od materiałów z jakich są zrobione przedmioty
np. drewniane, metalowe, szkło
- kolorów (i tych jednokolorowych jak i tęczowych)
- w zależności od kształtów; np. Kule/koła, kwadraty itp
- Faktur
-wg. tematyki (czyli wszystko co chcemy) u mnie był temat skarpet i kuchenny

Ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia i zawartość naszego mieszkania.


Czasem niewiele trzeba by dziecko mogło mieć niezłą zabawę.

U nas kolejnym sposobem i wspaniałą metodą zajęcia czasu już 7 miesięcznemu dziecku jest oglądanie co się dzieje za oknem. A że nasze ogrody mają  aż 35 metrów to naprawdę dużo się dzieje.
A to tata rozmawiający przez telefon
.




Oraz ulubiony towarzysz zabaw mojej córeczki. Oglądanie go przez szybę jest bardzo zbawienne dla jego futra.  Czasem niestety jest poznawany z bardzo bliska*
*oczywiście pod czujnym okiem mamy.

piątek, 4 kwietnia 2014

Glenn Doman



Glenn Doman był amerykańskim fizjoterapeutą, opracował on metodę „porozumiewania się oraz czytania” dla  dzieci wyjątkowych które nie mogły podjąć dialogu oralnego. Z czasem jego metoda została wykorzystana do nauki czytania dla bardzo małych dzieci. Najprościej mówiąc dziecko zapamiętuje słowo jako obraz a nie jako oddzielne litery.

W poniższym poście napisze o kilku zasadach które zebrałam na temat globalnego czytania

Pierwsza i najważniejsza:

Mamy traktować to jako zabawę. Gdybyśmy zaczęli uczyć dziecka na siłę, poczuło by się ono jak w szkole.

 Sprawy techniczne;

 1. Czerwona (wg. oryginalnej metody) lub czarna czcionka (wg. pani Marii Trojanowicz-Kasprzak)

2. Małe litery, chyba że mamy nazwy własne lub imionach.

3.    5 cm wysokości litery przy nauce w grupie, 4,5 cm w nauce indywidualnej. (to około 160 pkt wysokości czcionki), w wypadku książeczek wystarczy około 2,5 cm. U mnie wypadło dokładnie 4 cm bo niektóre słowa nie mieściły mi się na kartce A4.

4.    Wykorzystujemy czcionki bezszeryfowe (brak ogonków przy literach)
5.    Możemy wykorzystać jedne z poniższych rodzajów pism (moja rada jak już wybierzemy Arial trzymamy się tylko jego i trzymamy się jednej wysokości wg. mnie może mieć znaczenie ale na pewno wygląda estetycznie przy tworzeniu kolejnych zestawów kart.):



Istotne:

1.    Nie uczymy literować, rozpoznawać spółgłosek i samogłosek (na to przyjdzie jeszcze czas),

2.    Początkowo 15 kart , każdorazowo po 5 kart, nowa karta wprowadzana zawsze na końcu.

3.    Wprowadzamy rzeczowniki, później czasowniki na końcu przyimki.

4.    Z czasem układamy z nich zdania (najczęściej wychodzą absurdy), nie przejmujemy się dużą literą na początku zdania ani znakami interpunkcyjnymi.

5.    5 wyrazów nowych tygodniowo (szczerze u mnie było na razie 1 na tydzień) ale może jak dziecko jest starsze może być pięć, moja córka ma dopiero 7 miesięcy (pani Marii Trojanowicz-Kasprzak piszę w swojej książce tyle ile damy rade)

6.    Jeśli tworzymy książeczkę po lewej dajemy zdjęcie po prawej opis czcionką o wysokości 2,5 cm.

Przegląd materiałów dostępnych na rynku:

Marii Trojanowicz-Kasprzak słowo + obrazek
Nauka czytania metodą Domana - zestaw kart z napisami
Mag words

 Jak przygotować odręcznie tabliczki:  Geniusze od Urodzenia 

Jeśli coś pokręciłam lub pominęłam przepraszam i proszę o komentarz ;D
możecie też ściągnąć z mojego chomika parę podstawowych rzeczowników http://chomikuj.pl/no-signal0/Materia*c5*82y+Czytanie+Globalne



 W następnym poście postaram się napisać krótkie "zrób to sam" jak zrobić tabliczki samemu w Wordzie i Photoshopie (w tym ostatnim z obrazkiem)

Polecana ksiażki
Czytanie globalne po polsku-Maria Trojanowicz-Kasprzak

niedziela, 30 marca 2014

Baby Space



Miało być o czytaniu globalnym będzie o sztuce przez duże S. Sara po raz pierwszy brała udział w performersie. Właściwie po raz pierwszy miała kontakt z jakąkolwiek sztuką. Dalija Aćin Thelander w 2013 roku stworzyła w Starym Browarze w Poznaniu instalacje Baby Space. Rok później instalacja została stworzona/odtworzona, i ponownie otwarta dla zwiedzających. Od 29.03 do 13.04 w godzinach od 14.00-18.00. W słodowni 2+ . Oprócz tego trzy razy dziennie w dniach 29-30.03., 05-06.04, oraz12-13.04 Odbywaj się spektakle. Więcej tutaj.
Sara ma pół roku. Więc nie wymagajmy od niej jakiś wielkich ochów i achów. To pozostawcie mi. Sarze się podobało. Co najważniejsze, a ja nabrałam energii, której się nie spodziewałam.
Gdy weszłyśmy w skarpetkach do pierwszej komory rozchodzącej się  na kolejne trzy komory, mama została zgięta do parteru. Stałyśmy tam niczym barwne plamy przed białymi mysimi dziurami-jaskiniami. Trzy a w każdej, co innego. Piszę obrazowo, nie próbuje analizować kulturotwórczo ani pisać recenzji nie mam do tego talentu.
 Po prawej jaskinia z namiotem cyrkowym pełnym dziur jak w mysim serze. Jednak, gdy się w niego zagłębiłyśmy przeniosłyśmy się w odległe arktyczne morza i lodowe jaskinie :D Myszor nie bał się, że mama znika i pojawia się w drugiej dziurze. Swobodnie penetrował tereny w których zagłębiała się wraz z mamą.



Po lewej wielka sala przypominająca mi dno morza, pełną dziwnych kształtów i tiulowych meduz. To tam odbył się spektakl. I tu pełne zaskoczenie. Nie ma tu klasycznego tańca. Tancerze a raczej tancerki nie wchodzą, tańczą i wychodzą. Przyszła jedna biała dama, zaraz druga. Przywitały się ze mną i Szarą Myszą. Szara mysza zaraz podpełzła do jednej i próbowała ugryź ją w nos. Myślałam, że niczego się nie boi, ale wtedy pojawiła się inna dziewczynka i mysza zaczęła chlipać. Pierwszy raz miała bliski kontakt z obcym bardzo kontaktowym (już chodzącym) dzieckiem. Na szczęście mama już umie uspakajać bez cyca więc obeszło się bez kompromitacji mamy (w instalacji nie można jeść ani karmić). W tle pobrzmiała muzyka i słowa Była sobie dziewczyna a może była kwiatem, miała tysiąc lat a może jeden dzień, ma ma mamuta… (przepraszam, ale mogłam coś pokręcić w tekście). Myszą z początku patrzyła na dziewczynkę, ale często nawiązywała kontakt wzrokowy z tancerką ba nawet wchodziła z nią w interakcje.  Tancerze pomimo przyjętej choreografii łatwo przystosowali się do dzieci. Fajnie, że było tylko dwójka dzieci (Sara się mniej bała drugiej dziewczynki niż ich całego tabunu), to im poświęcano całą uwagę a one odwdzięczały się im pięknymi uśmiechami.

Trzecia najmniejsza część instalacji to „pajęczy” korytarz. Porozwieszane tiulowe pajęczyny nie napawały mnie zbytnim entuzjazmem. Nie jestem sprawna fizycznie, musiałam wyglądać pokracznie próbując tam wejść z niemowlakiem na rękach. Jednak ta część instalacji zbudowano tak, że dziecko „idzie” dołem a rodzice mogą spokojnie przejść bokiem.
Instalacja i spektakl dotykają trzech zmysłów, dotyku poprzez białą sprężystą tkanie, słuchu (uspokajająca muzykę i słowa – zaklęcia) i wzroku (ruchu tancerzy i świateł). Instalacja oddziałuje nie tylko na dziecko, po raz pierwszy od wielu miesięcy poczułam, że „odpoczywam”.
 A w domu same zrobiłyśmy swoje własne baby space.




 Ku uciesze mamy tata Myszora z okazji urodzin dostał laminarkę do dokumentów. Nasze materiały do nauki wreszcie będą mogły dostać się w małe rączki Myszora. Bez ich potrzeby ponownego drukowania.